blog

„Przestrzeń, światło i porządek. Ludzie potrzebują tych rzeczy tak samo, jak potrzebują chleba czy miejsca do spania.” – LE CORBUSIER

Le Corbusier – ktoś nie zna? Francuski architekt szwajcarskiego pochodzenia, urbanista, malarz i rzeźbiarz, czołowy przedstawiciel modernizmu, prawdziwa ikona. Jego wszechstronna działalność wpłynęła nie tylko na architekturę, ale także na sztuki plastyczne, na urbanistykę i na nasze codzienne życie.

W modernistycznym manifeście z 1923 roku Le Corbusier przelał na papier swoją ideologię, swoje spojrzenie na otaczającą go rzeczywistość. Pokazał czego ma dość, co każe mu działać, przeciwko czemu występuje: „ tym waszym bergeres, siedziskom w stylu Ludwika XVI – wybałuszającym się pod pokrowcami (…) czy to są maszyny do siedzenia?”
Jego inspiracje były inne: samochody, samoloty, to co nowoczesne.  

I tak sobie czasem czytałam, słuchałam na wykładach z „Aranżacji Wnętrz”, podążałam jego śladami, szperałam, oglądałam i się zakochałam… Zamarzyłam żeby na własne oczy zobaczyć, dotknąć, poczuć jego rewolucyjną jak na tamte czasy twórczość na żywo, a nie tylko na zdjęciach w albumach.

Kiedy na jednym z wykładów mojej ukochanej Kasi Briks zobaczyłam zdjęcia z wnętrza i bryłę willi E 1027 Roquebrune-Cap-Martinbudynku, domu wybudowanego w 1929 roku, serce zabiło mi tak mocno, że poczułam, iż nie ma odwrotu, podjęłam decyzję – JADĘ ZOBACZYĆ!!! 

E-1027 to swoisty kod dwojga zakochanych artystów. „E” oznacza Eileen, „10” symbolizuje literę J, jak Jean, „2” to litera B, czyli Badovici, zaś „7” odzwierciedla literę G od nazwiska Gray. 

Pojechaliśmy ubiegłego lata. Przy okazji trafiliśmy na przepięknie zaaranżowaną wystawę poświęconą Le Corbusier, gdzie udokumentowany był cały proces powstawania willi E 1027. Poszłam plażą, zobaczyłam willę, której front zwrócony był w stronę lazurowego morza. Weszłam do środka, poczułam olbrzymią satysfakcję i przeogromną chęć tworzenia. Nie chciałam stamtąd wychodzić, chciałam zostać jeszcze choćby sekundę, patrzeć, czerpać, przeniknąć tym wszystkim. Gdy kustosz wymownym gestem pokazał, że mój czas dobiega końca, postanowiłam dalej iść tą ścieżką. Wakacyjna fala poniosła mnie do Marsylii, gdzie przechadzałam się po wnętrzach i zewnętrzach innego słynnego projektu mistrza Unité d’habitation, modernistycznego budynku mieszkalnego. Potem był Turyn i muzeum zlokalizowane w starej fabryce Fiata, gdzie Corbu rządzi na salonach, a wśród eksponatów znajdziemy nawet jego słynne okulary 🙂 Sama fabryka – Lingotto – została oddana do użytku w 1922 roku i ze swoimi 500 metrami długości była największym budynkiem przemysłowym na świecie. To robi wrażenie. Fiat był wielki, a jego fabryka w Lingotto była prawdziwą perłą modernizmu i włoskiego futuryzmu. Le Corbusier nie zaprojektował fabryki, ale był nią tak zachwycony, że wyłożył na jej przykładzie swoje teorie na temat architektury i rewolucji w słynnym eseju Vers une architecture. Rozumiem ten zachwyt.

Jedźcie, zwiedzajcie, dotykajcie, cieszcie oko, radujcie serce i spełniajcie marzenia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *